Gimnazjum w Stróżach

Wycieczki


Daleko jeszcze? - wycieczka do Krynicy

,,Daleko jeszcze?” - To pytanie często słyszał przewodnik wycieczki, na którą wybrała się klasa Ia, w towarzystwie starszej koleżanki Wiktorii (3a) i jej kuzyna Darka (2a). Nie ma się co dziwić. Musieliśmy dostać się do schroniska. A do niego zaledwie 15 km. Każdy, przeciętnie, miał na plecach 15 kg. Dodatkowo nieśliśmy również plecakową kuchnię polową, na której gotowaliśmy sobie później obiad. Oczywiście w czasie drogi nie zabrakło deszczu - a wszystko po to - jak to nasze babcie mawiały - “żebyśmy byli więksi i mieli więcej siły”. Należy zaznaczyć, że schronisko znajdowało się na Jaworzynie Krynickiej - 1114 m n.p.m., toteż siła była nam potrzebna. Na szczęście Bóg stworzył chłopaków i pana Brońskiego, którzy pomagali nieść nam, dziewczynom, bagaże. Po drodze zatrzymaliśmy się w schronisku nad Wierchomlą. Tam zregenerowaliśmy siły i już po chwili byliśmy w drodze. Ale takich odpoczynków było po drodze, sporo... Oczywiście, idąc, słuchaliśmy krótkich wykładów pana przewodnika. Jak sam powiedział, do schroniska idzie się 4-5 godzin. My jednak szliśmy 7. Gdy jednak ukazało się ono na horyzoncie, wszyscy byliśmy z siebie dumni. Mieliśmy czas na rozpakowanie, a potem nadeszła pora na zaspokojenie głodu. Jednak nie tak szybko, jak wszyscy sobie myśleli. Nasza wychowawczyni, pani Czyżycka, troszczy się o naszą przyszłość, dlatego też mieliśmy sobie “ciepłe danie” sami przyrządzić. W związku z tym, dopiero kilka godzin później mogliśmy go konsumować. Na początek mieliśmy jednak jedzenie sobie zdobyć, bo ,,bez pracy nie ma kołaczy”. Gdy już je ,,upolowaliśmy”, zabraliśmy się do roboty. Oczywiście dziewczyny gotowały swoje, a chłopcy swoje. Po obiedzie (pierwszorzędnym zresztą) było to, co najlepsze - czas dla siebie/ dla nas: udaliśmy się do pokojów i… graliśmy w karty, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się ;-) Po długiej nocy nastał dosyć pochmurny dzień. Nie byliśmy z tego zadowoleni, ponieważ właśnie na ten dzień planowaliśmy paintballa i park linowy. Czekała nas jednak jeszcze droga w dół. Nie było tak łatwo, jak się spodziewaliśmy - schodziliśmy po stromych, kamienistych, śliskich ścieżkach. Ale za to na dole, udaliśmy się na arenę paintballową - na długo oczekiwaną atrakcję. Dostaliśmy specjalne kombinezony, maski i markery z kulkami (sztuk 200 dla każdego). Szybko weszliśmy na pole bitwy. Pierwszy raz boli najbardziej, można powiedzieć, że każdy tego uczucia doświadczył. Tak mała kulka potrafi zadać tyle bólu. Potem można się przyzwyczaić ;-) Gdy skończył się czas i kulki, udaliśmy się do parku linowego. Tam każdemu z nas założono uprząż. Przeszliśmy krótki trening, a następnie wyruszyliśmy na wybrane przez siebie trasy. Wielu z nas zmagało się z lękiem wysokości, brakiem sił, strachem. Ale emocje - niezapomniane ;-) Gdy zeszliśmy ze swoich tras, czuliśmy satysfakcję i dumę. Podziękowaliśmy za ,,wyprodukowanie” endorfiny i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Kierunek? Dworzec PKP. Po drodze - jak przystało na początkujących i szanujących się turystów - odwiedziliśmy Inter Marche. Później kierunek - dworzec PKP w Krynicy. Czekaliśmy godzinę na pociąg. ,,Jeszcze 30 minut”- odliczaliśmy - ,,Jeszcze 5.” I wreszcie jest. I to jaki? ,,Full wypas”. Najważniejsze - Wi-fi. No i mieliśmy spędzić w tym pociągu najbliższe 2 godziny. Niektórzy spali, niektórzy gadali. Tym, którzy spali, nie uszło na sucho. Padli ofiarą kolegów i… szminek. Dwie godziny szybko zleciały i zanim się obejrzeliśmy, byliśmy w domach. Nigdy nie zapomnimy tej wycieczki. Nasze wspomnienia z pewnością są jak najlepsze. Mamy nadzieję, że naszych opiekunów - pani Czyżyckiej i pana Brońskiego - również. Bez nich ta wycieczka nie byłaby tak fajna. Dziękujemy!
Więcej zdjęć

2014 Modyfikacja W. B.